Powiem otwarcie: z tym chrzanem to nie był najlepszy pomysł. Przede wszystkim, przed podjęciem się dwa tygodnie temu tego tematu nie wiedziałam o chrzanie właściwie nic. Moja biblioteczka ani internet nie obfitują w informacje na jego temat. Dwa tygodnie to również bardzo mało czasu na własne eksperymenty do hobbystycznie tworzonych treści internetowych.
Zdołałam się natomiast dowiedzieć, że:
- świeży chrzan jest dość łatwo dostępny na straganach i targach, gdzie można go kupić za nieduże kwoty;
- świeżo starty świeży chrzan szybko traci zarówno jasny kolor jak i gryzący smak;
- do starcia świeżego chrzanu potrzeba niezłej tarki, bo jest to twarde, twarde warzywo;
- ugotowany chrzan robi się miększy (ale nie miękki!), za to traci większość swojego smaku.
Wygląda więc na to, że jeśli chcecie używać chrzanu regularnie i po troszku, to jest sens trzymać w szufladzie lodówki korzeń i ścierać zaraz przed konsumpcją (np. na surówkę, zupę z buraków, pieczone kalafiory, brokuły, itp - jest w czym wybierać).
Jeśli chcecie przygotować tylko jedno danie i mocno je przyprawić, słoiczek tartego chrzanu z dobrym składem to chyba lepszy wybór, bo te dzięki dodatkom takim jak kwasek cytrynowy nie ciemnieją i pozostają ostre.
Grzebiąc w necie dowiedziałam się też, że chrzan jest z tej samej rodziny, co brokuły, kalafior, brukselka i kapusta. W ogóle mnie to nie zaskoczyło, bo wiele razy mówiłam, że surowy kalafior i kapusty mają taką chrzanową „ostrość” i NIKT MNIE NIE ROZUMIAŁ :D To pokrewieństwo tłumaczy również, dlaczego warzywo jest dostępne o tej porze roku oraz podsuwa powód, żeby zjadać je częściej niż na Wielkanoc. Powinniśmy jeść przynajmniej jedną porcję warzyw kapustnych dziennie, najlepiej na surowo albo w formie kiszonki. Mają mnóstwo składników odżywczych oraz substancji które służą naszym ciałkom, typu antyoksydanty, przede wszystkim w zakresie przeciwdziałania rakom. Do tego chrzan intensywnie wspiera trawienie – warto włączać go do dań z ciężkich składników. Jeśli do jedzenia motywują Was aspekty prozdrowotne, wybierzcie się oczywiście na stragan po świeży korzeń.
Przyznam też, że miałam ambicje na stworzenie przepisu, w którym chrzan grałby główną rolę – również objętościowo względem innych składników. Nie udało się to, po części dlatego, że po prostu nie przepadam za chrzanem, podobnie jak nie znoszę wasabi czy ostrej, żółtej musztardy. Czasem rzucam się na nielubiane składniki, żeby je odczarować, łudząc się, że po prostu nie lubię sposobu, w jaki są zwykle przyrządzane (tak było np. z burakami – pisałam o tym w innym wydaniu newslettera). W tym jednak przypadku nie lubię po prostu esencji sprawy, więc żeby wykorzystać chrzan jako pierwszoplanowy, główny składnik musiałabym tak go potraktować, żeby zupełnie stracił swój smak. Tak nie można! Oba podane przepisy mi smakują w ilości przystawkowej, ale zupy-kremu z duszonego chrzanu chyba bym nie zjadła.
Na pewno po tych eksperymentach będę pamiętać o dzisiejszej gwieździe, gotując coś słodkiego i ziemistego (jak buraki) albo kremowego i trochę mdłego (jak kalafiora i fasolę) – świetnie do nich pasuje, przełamując smak. Na pewno odświeżyłam sobie świadomość, co z tym składnikiem można zrobić i wypróbowałam go w kilku nowych przepisach, więc jak dla mnie - cel osiągnięty.
Zupa z białej fasoli z chrzanem
Biała fasola przygotowana od suchych nasion, długo gotowana z warzywami, jest na podium moich ulubionych dań. Kiedyś pewnie poświęcę newsletter tylko jej.
Jeśli należycie do osób, które przeraża gotowanie czegoś tak długo, kiedy można otworzyć puszkę – ok, weźcie puszkę, dobrą kostkę rosołową zamiast warzyw, zupa też Wam wyjdzie! Kiedyś Was jeszcze namówię do zrobienia fasoli po mojemu, dzisiaj chodzi o wprowadzenie do kuchni chrzanu.
Składniki na 3-4 porcje:
1 szklanka suchej białej fasoli
2 łyżki oliwy
1 cebula
2 nogi selera naciowego
2 ząbki czosnku
2 liście laurowe
Sól, pieprz do smaku
1-2 łyżki tartego chrzanu, do smaku
Opcjonalnie:
2-3 liście jarmużu albo innej sezonowej zieleniny,
2 nieduże ziemniaki
Zacznij gotowanie wieczór przed planowanym jedzeniem zupy. Odmierzoną fasolę wsyp do znacznie większej miski i zalej wodą tak, by naczynie było prawie pełne. Fasola może stać na blacie 8-12 godzin, jeśli planujesz gotować po dłuższym czasie, schowaj ją do lodówki.*
Przygotuj warzywa. Cebuli nie obieraj, przekrój ją na pół. Selera przekrój tak, żeby spokojnie zmieścił się w garnku. Czosnek obierz. W średnim garnku, na wysokim ogniu rozgrzej odmierzoną oliwę, dodaj warzywa i smaż 6-8 minut bez mieszania, żeby powierzchnia kontaktu się skarmelizowała. Przy tak małej ilości składników to bardzo ważne źródło smaku. Fasolę razem z ok. 2 litrami wody, w której się moczyła, dodaj do garnka. Dorzuć licie laurowe i dodaj płaską łyżeczkę doli.
Gotuj na niskim ogniu, rzadko mieszając, przez ok. godzinę. Dużo zależy od konkretnego gatunku fasoli oraz od jej świeżości, więc po prostu sprawdzaj co 10 minut, czy fasola jest dla Ciebie dość miękka. Jak? Zjadaj po jednym nasionku. Fasola jest dobra wtedy, kiedy można ją rozgnieść językiem. Kosztuj też bulionu, soląc do smaku. Jeśli lubisz bardziej kremowe zupy, możesz rozgniatać fasolę drewnianą łyżką albo zblendować część na gładko.
Do ugotowanej i dobrze przyprawionej fasoli możesz teraz dodać ziemniaki – obrane i pokrojone w drobną kostkę – albo jarmuż – posiekany w cienkie paski. Gotuj jeszcze 10-12 minut po dodaniu tych warzyw.
Do gotowej, zdjętej z palnika zupy wmieszaj świeżo starty chrzan lub chrzan ze słoiczka. Dodaj tyle, żeby Ci smakowało, bo każdy chrzan i każde podniebienie jest trochę inne. Jeśli rozkładasz sobie zupę na kilka dni, zetrzyj jeszcze trochę chrzanu do miseczki tuż przed zjedzeniem.
* Moczenie fasoli nie jest nawet konieczne, ja lubię to robić, ale jeśli nie chce Ci się tyle czekać, to gotuj z suchej.
Żytnie naleśniki z sosem chrzanowym na kalafiorze
Składniki na 4 porcje
Naleśniki:
½ szklanki mąki pszennej
½ szklani jasnej mąki żytniej
2 łyżki mąki z ciecierzycy albo mielonych płatków owsianych
1 łyżeczka soli
1 szklanka wody
¾ szklanki niesłodzonego mleka roślinnego
1 łyżeczka tłuszczu do smażenia
Specjalne sprzęty:
- blender lub trzepaczka
- nieprzywierająca patelnia
Składniki połączyć w blenderze, odstawić na godzinę, a najlepiej na kilka. To poprawia każde naleśniki, ale w tych roślinnych jest konieczne.
Kiedy jesteś gotowa, gotowy do smażenia, mocno rozgrzej ulubioną nieprzywierającą patelnię. Nie przez 5 sekund, tylko przez dobrą minutę na średnio-wysokim ogniu. Kolejny konieczny krok. Następnie polej wybranym tłuszczem papier kuchenny i przejedź nim po patelni.
Smaż cienkie naleśniki, mi z tego przepisu wyszło 8 naleśników z patelni 24 cm. Jeśli trudno Ci cienko rozlać masę po patelni, dodaj kilka łyżek wody do ciasta i ponownie je wymieszaj, smaż dalej.
Sos chrzanowy na kalafiorze:
1 nieduży ziemniak (wielkości mandarynki)
¼ małego kalafiora razem z głąbem
2 łyżki oliwy
1 szklanka niesłodzonego mleka roślinnego lub wody
2 łyżki masła z nerkowców* +2 łyżki oliwy lub 4 łyżki oliwy
2 łyżki tartego chrzanu
2 łyżeczki octu z białego wina lub soku z cytryny
Sól (sporo), pieprz do smaku
Specjalny sprzęt:
- blender, bardzo ewentualnie tłuczek do ziemniaków
- rondelek z dopasowaną pokrywką
Zacznij od przygotowania warzyw. Ziemniaka obierz i pokrój w cienkie plastry, podobnie pokrój kalafiora.
Oliwę rozgrzej w niedużym garnku. Dodaj pokrojone warzywa i smaż kilka minut, jakieś 6-8, czasem mieszając. Zwróć uwagę na to, czy ziemniaki zaczynają się kleić do dna garnka, a kalafior nabiera miejscami brązowego koloru. Jeśli tak – warzywa są gotowe.
Zalej je odmierzonym mlekiem. Dodaj pół łyżeczki soli, przykryj i gotuj ok 20 minut, jeśli chcesz gnieść warzywa tłuczkiem, to nawet dłużej, ewentualnie podlewając łyżką wody*.
Ugotowane warzywa przełóż do blendera, jeśli go używasz, dodaj nową oliwę i masło z nerkowców lub samą oliwę, chrzan i ocet. Zmiskuj na gładko, skosztuj, dopraw do smaku.
* masło z nerkowców można niedrogo kupić np. w sklepie Krukam, ja używam go do wielu rzeczy – wszędzie tam, gdzie chcę trochę tłuszczu i kremowości, czyli jako zamiennika dla większości nabiału, szczególnie w połączeniu z płatkami drożdżowymi. Pasuje też do owsianki, wymieszane z czymś słodkim robi awaryjny deser, zblendowane z wodą – awaryjne mleko roślinne do kawy. Przydatna sprawa, polecam!
* Takie mocno rozgotowane warzywa jest szansa rozgnieść na dość gładką masę.
Złożenie dania:
Naleśniki smaruj ilością sosu wedle upodobania.
Ja dodałam jeszcze cienko krojonego pieczonego buraka i trochę sosu z karmelizowanych porów z poprzedniego newslettera, który wciąż miałam w lodówce.
Dzięki dodatkowi ziemniaków, sos będzie się fajnie zapiekał. Można zawinąć naleśników dla kilku osób, ułożyć je w naczyniu żaroodpornym i posmarować warstwą sosu, skropić oliwą i włożyć pod grill w piekarniku na 10 minut.
Jak zwykle dziękuję, że czytacie, zachęcam do kontaktu i polecania mojego projektu nowym czytelnikom!
Miłego weekendu!